PLEN
Główna Konkurs Rys historyczny Moda damska Moda męska Modrzejewska Ciekawostki E-learning Inne
Ciekawostki
Moda sportowa
Moda ślubna
Rzemiosło artystyczne
Życie domowe (XIX w.)
Życie domowe w XIX wieku
Joanna Maldis

Pałac - dwór - kamienica
Życie domowe ludzi, ich codzienne czynności, styl życia, a także materialne wyposażenie domu, jego wygląd i funkcje podlegają nieustannym przeobrażeniom. Nie są to zjawiska zamknięte, toczą się we wszystkich domach. Wynikają między innymi ze zmieniających się gustów i przyzwyczajeń, postępu technicznego, wiedzy o higienie.
Dom, który stanowi swoiste przedsiębiorstwo, wymaga ciągłego zaopatrzenia, wyposażenia, modernizacji, konserwacji oraz dostosowania do potrzeb jego użytkowników. Szybko jednak zaciera się w pamięci to, jak żyło się dawniej, do czego służyły poszczególne przedmioty i naczynia, z których korzystano i którymi się otaczano; jakich czynności, nierzadko już zapomnianych, wymagało prowadzenie tego dawnego domowego przedsiębiorstwa. Ceremonia codziennej krzątaniny wydawała się oczywista i niezmienna, a więc nie była warta zanotowania, opisu czy objaśniania. Stąd tropienie jej śladów jest dziś tak trudne.
Źródła są rozproszone i wyjątkowo różnorodne. Oprócz książek kucharskich i pamiętników pomocne są spisywane ręcznie przepisy kosmetyczne czy wierszyki w sztambuchach. Domowe czynności ubiegłych wieków najlepiej przybliżają nam materialne zabytki, czyli przedmioty, które zapełniały kiedyś salony, tych zachowało się najwięcej, boczne pokoje, kuchnie, spiżarnie. Są to meble, sprzęt oświetleniowy, zastawy stołowe, przybory kuchenne, stroje, ozdoby. I choć niejednokrotnie trudno jest odgadnąć sposób ich funkcjonowania i przeznaczenie, to dzięki nim najłatwiej można sobie wyobrazić czynności i gesty ludzi sprzed dziesiątków czy setek lat.
Ze względu na sytuację polityczną w XIX wieku (upadek państwa, powstania, wojny), szybki rozwój gospodarczy, przemiany społeczne przedmiotów tych nie zachowało się zbyt wiele. Te ocalałe zapełniają głównie sale muzeów i dają wyobrażenie raczej o życiu domowym zamożnych mieszkańców XIX-wiecznych pałaców, dworów i apartamentów miejskich kamienic. W modelu ich życia codziennego można dostrzec sporo podobieństw wynikających z gustów typowych dla epoki, jak też mieszania się (zwłaszcza w II połowie XIX w.) wzorów zachowań. Prowadziło to do ujednolicania obyczajów i stylu życia.

I. Dom rodzinny
Pałac z oficynami i bocznymi pawilonami, dwór z przybudówkami, wielkomiejska kamienica z warsztatami parteru, apartamentami pierwszego piętra, izdebkami na poddaszu, oficynami dawały schronienie dużej liczbie mieszkańców.
Domownicy
W XIX-wiecznym domu osobą najważniejszą pośród domowników był gospodarz. Do niego dostosowywano sposób funkcjonowania rodziny. Pan domu rzadko mieszał się w sprawy ściśle domowe. Zajmował najważniejsze miejsce przy stole w jadalni i w swoim fotelu w bawialni.
Następna w hierarchii była pani domu, czuwała ona nad „gospodarstwem kobiecym”. Do niej należało rozdzielanie pracy służbie, ustalanie codziennego menu, doglądanie wychowania dzieci, drobne robótki. Musiała być zawsze gotowa do przyjęcia gości albo udania się z wizytą. Ważne miejsce w społeczności domowej było przeznaczone dla starszych rodziców, jeśli zamieszkiwali razem z dziećmi. Okazywano im szacunek, przygotowywano dla nich specjalne potrawy, dbano o ich rozrywki.
Następną równie ważną grupę domowników stanowiły liczne i w różnym wieku dzieci. Do opieki i wychowania miały one mamki, piastunki, niańki, bony, a do edukacji – metrów (najczęściej młodsi chłopcy, starszych bowiem kierowano do szkół) i guwernantki (dziewczęta). Do zadań tych ostatnich należało nadanie dziewczętom salonowej ogłady, nauczenie języka obcego (najczęściej francuskiego), robót ręcznych, muzyki. Mimo że w II połowie XIX wieku rozpowszechniły się pensje dla panien, edukacja wielu dziewcząt nadal ograniczała się tylko do kształcenia domowego. Nierzadko guwernantki zamieszkiwały w domach swoich chlebodawców do końca życia lub stawały się towarzyszącą opiekunką swej wychowanki.
W domach szlacheckich i magnackich znajdowała też schronienie spora liczba rezydentek i rezydentów, zwłaszcza samotnych kobiet, były to niezamężne, owdowiałe, ubogie krewne lub powinowate gospodarzy domu. W zamian za gościnę pomagały w gospodarstwie, zajmowały się robótkami ręcznymi, opiekowały spiżarnią czy apteczką. Rezydenci to często przyjaciele ze szkoły lub z wojska pana domu albo znajomi rodziny – osoby, które po utracie majątku nie miały się gdzie podziać. Do ich obowiązków należała między innymi wieczorna lektura dla dam, sporządzanie nalewek. Zwykle traktowano ich z wyrozumiałością i pobłażliwością. W XIX wieku dwory zamieszkiwało wiele dziewcząt, rzadziej chłopców, z ubogich rodzin szlacheckich, które przyuczano do zajęć kobiecych, a następnie wydawano za mąż lub protegowano na nauczycielki i ochmistrzynie.
W dużych pałacach i dworach do grona domowników należał kapelan, który, gdy nie było domowej kaplicy, odprawiał mszę w salonie, przy przenośnym ołtarzyku. Częstym gościem, niemal członkiem rodziny, był lekarz.
Wszyscy ci domownicy – oprócz mamek, niań, bon – zasiadali w porze posiłków w jadalni przy pierwszym stole, razem z państwem (najlepsze potrawy i trunki). Dla służby podzielonej na rozmaite kręgi istniały inne stoły, „lokajski”, „kucharski”.
Najwyżej w hierarchii służby domowej stali: marszałek dworu, ochmistrzyni – odpowiedzialna za kobiece gospodarstwo domowe, kamerdyner – zajmował się obsługą pana domu, kuchmistrz – miał za zadanie przygotowywanie posiłków, ale bez śniadań, przetworów, prowadzenie rachunków kuchennych, kredencerz – należała do niego opieka nad zastawą, srebrami, bielizną stołową, nakrywanie do stołu, prowadzenie dodatkowej kuchni, panna służąca lub garderobiana – obsługiwała panią domu, cukiernik – wyrabiał słodkości i przystawki.
Niższą kastę stanowili lokaje – w zamożnych domach było ich kilku, froterzy, stróże, odźwierni, stangreci, chłopcy stajenni, chłopcy kredensowi, dziewki kuchenne i służebne. Ze służby kręcącej się po domach, spośród tych domowych duchów, czyli „domowików” – jak mawiała Maria Pawlikowska-Jasnorzewska – bardzo widoczna i wyczuwalna była obecność praczki, zwykle zatrudnianej na stałe. Zwyczajowo mniej więcej raz na kwartał urządzano wielki pranie. Ten obrządek poprzedzały równie wielkie przygotowania – sprawdzano stan balii, wyżymaczek, żelazek, zapasy i rodzaje mydła, krochmale itp. W dniu prania w całym domu unosiły się opary mydlane.
Drugim widocznym duchem, pojawiającym się rzadziej, mniej więcej raz na kwartał, był froter. Do niego należało froterowanie posadzek, czyszczenie i trzepanie dywanów. Dwa razy do roku do domu wkraczał tapicer. Na wiosnę, aby zdjąć ciężkie firany i portiery, oraz jesienią, żeby je z powrotem zawiesić. Zwyczaj nakazywał bowiem odgradzanie się od słońca i powietrza kilkoma warstwami zasłon i firan, co wymagało skomplikowanego systemu mocujących sznurków. Do obowiązków tapicera należało też zakładanie portier u drzwi, konserwacja wyściełanych mebli, naprawa materacy, szycie pokrowców na meble, żyrandole, kinkiety, pianina, fortepiany, rozpinanie markiz nad balkonami.
Najbardziej zadomowione ze wszystkich domowych duchów – i bardzo potrzebne – były krawcowe. Osoby te, z braku odpowiednich funduszy, nie mogły założyć własnego warsztatu i dlatego szyjąc po domach, przebywały w nich nieraz całymi tygodniami. Dzieliły się, według kwalifikacji, na spódniczarki, staniczarki, bieliźniarki; lub bez kwalifikacji: do łatania, reperacji i cerowania tkanin.
Owe zastępy ludzi uzupełniali pojawiający się od czasu do czasu wyplatacze – do wyplatania krzeseł, foteli biurowych i kancelaryjnych w skromniejszych pokojach, czasem tylko w salonach – oraz specjaliści od szatkowania kapusty, druciarze, szlifierze noży i tasaków. W I połowie XIX wieku służba przebywała „na pokojach”. Od połowy wieku, gdy zaczęto zwracać coraz większą uwagę na potrzebę intymności życia rodzinnego, służbę oddalono do dalszych pomieszczeń. W razie potrzeby przywoływano ją klaskaniem w ręce lub używano dzwonków.
Zdarzało się, że w dużych dworach magnackich na etatach służby domowej zatrudniano rzemieślników – i tak w poczatkach XIX wieku w Łańcucie zatrudniono tapicera i zegarmistrza.
Pałace i dwory zwyczajowo roztaczały opiekę materialną i moralną nad służbą. Nierzadko te osoby ze służy, które przepracowały długie lata w jednym miejscu, zostawały rodzicami chrzestnymi dziecka swoich chlebodawców.
Pomieszczenia - funkcjonowanie domu
Dom rodzinny to biały dwór, piętrowy pałac z bramą wjazdową, parkiem i podjazdem lub rozłożyste apartamenty pierwszego piętra wielkomiejskiej kamienicy.
We dworze i pałacu dwuskrzydłowe drzwi wejściowe prowadziły do obszernej sieni. Na jej ścianach często rozmieszczano myśliwskie trofea, a na środku tego pomieszczenia stawiano duży stół na wierzchnie ubrania. Czasem pojawiała się tam miedziana wanna z wodą na codzienne domowe potrzeby. Posadzkę – z kamienia lub cegły – wysypywano dla zapachu pociętym tatarakiem lub szpilkami świerkowymi, ten zwyczaj utrzymał się do połowy wieku. Sień rozdzielała dom na dwie części: reprezentacyjną i mieszkalną oraz gospodarczą, na którą składały się kuchnia, spiżarnia, izba czeladna i inne tego rodzaju pomieszczenia. W dużych dworach kuchnię wydzielano w osobnym budynku, a główny korpus dzielił się wtedy na pokoje reprezentacyjne oraz apartamenty pana i pani domu.
W XIX wieku do każdej czynności domowej był już przeznaczony osobny pokój. Zaczęto też dbać o urządzenie i wygodę nie tylko pomieszczeń reprezentacyjnych, lecz także mieszkalnych. Pojawiły się buduary dla pań domu, do spędzania wolnego czasu, pokoje muzyczne, pokoje do gier w karty, palarnie, gabinety do pracy, kancelarie, kantorki, pokoje myśliwskie. Niekiedy pokoje określano kolorami, na przykład: błękitny, żółty. Boczne pokoje przeznaczano dla dzieci oraz ich opiekunów, wychowawców i rezydentów. Ponadto istniało wiele pomieszczeń gospodarczych, takich jak spiżarnia, kuchnia, apteczka. W piwnicy i na strychu trzymano zapasy żywności, przedmioty zbędne oraz te koniecznie, jak… trumnę na przyszły pochówek.
Różnie radzono sobie z umeblowaniem domów. Sprzęty zamawiano i dokupywano na aukcjach albo bezpośrednio za granicą, odsprzedawano je sobie nawzajem, przesuwano z jednego pokoju, lub pałacu, do drugiego. W pokojach reprezentacyjnych były meble nowe, modne, w bocznych – nieco starsze, z ubiegłych lat. Zawarcie małżeństwa stanowiło dobrą okazję do zmian, to znaczy do odnowienia wnętrz i ich przemeblowania. Panna młoda w posagu oprócz ubrań i biżuterii wnosiła niektóre sprzęty, na przykład w II połowie XIX wieku umeblowanie do sypialni i komplet mebli do salonu, w tym fortepian, pan młody – meble do bawialni czy buduaru.
Oprócz odpowiedniego umeblowania istotnym problemem związanym z codziennym funkcjonowaniem domu było zaopatrzenie w wodę – najczęściej gromadzono ją w beczkach i wannach – oraz usuwanie nieczystości – z powodu braku kanalizacji trzeba je było wynosić. Najważniejsze jednak – od wczesnej jesieni do późnej wiosny – było ogrzewanie. W I połowie XIX wieku w domach przeważały kominki: dekoracyjne, które ogrzewały domowników w reprezentacyjnych pokojach, i te skromniejsze, bardziej użytkowe, w pomieszczeniach bocznych. Zdarzało się, że nad ich ogniem gotowano wodę lub odgrzewano potrawy. Niekiedy do ognia dorzucano pachnące suche zioła, a u bardziej zamożnych – egzotyczne drewno (cynamonowe). Do kominków przynależały liczne akcesoria, niekiedy bardzo ozdobne. W lecie całość tych urządzeń przykrywano ekranami z haftem, parawanikami, firankami. Kominki dawały jednak ciepło na niewielką odległość i szybko stygły.
W II połowie XIX wieku w pokojach zaczęto więc częściej instalować piece, które oprócz funkcji dekoracyjnych – ozdobne kafle, gzymsy – dłużej utrzymywały odpowiednią temperaturę. Dodatkowo ustawiano małe piecyki z żarem. Mimo to większość domów pozostawała niedogrzana, z zamkniętymi na zimę pokojami i przemarzniętymi, choć ciepło odzianymi domownikami.
Wielkim problemem było oświetlenie tak wielu pomieszczeń. Na początku XIX wieku w użyciu były wyrabiane po domach świece z łoju lub wosku. Swym ciemnożółtym światłem nie rozpraszały jednak mroku. W tej sytuacji wieczorami rodzina gromadziła się zazwyczaj w jedynym dobrze oświetlonym miejscu, czyli przy płonącym kominku. Jaśniej było w dniach przyjęć i zabaw, kiedy nie żałowano pieniędzy na światło i zapalano świece we wszystkich kinkietach, świecznikach, lichtarzach i lampach, a na zewnątrz ustawiano beczki z głowniami, w parku zaś lampiony. Dopiero pojawienie się świec stearynowych, w I połowie XIX wieku, sprawiło, że w domach zrobiło się jaśniej. Obawiano się nawet szkodliwości „tego blasku dla oczu” i przesłaniano płomień od góry małym abażurkiem, tzw. umbrelką, lub ekranikiem z boku. Sytuację poprawiło pojawienie się w II połowie wieku lamp naftowych, „które świeciły jak słońce”. Zastąpiły one dotychczasowe, napełniane łojem, olejem lub oliwą. Lampy, coraz bardziej ozdobne, opuszczane nad stołem, tworzyły świetlny krąg, skupiający domowników w jednym miejscu.
Dom wymagał wielu stałych zabiegów higienicznych: sprzątania, mycia, zwalczania insektów. Większość potrzebnych past, zapraw i eliksirów wytwarzano na miejscu, domowymi sposobami. Do „odświeżenia” powietrza w dusznych pokojach – okna otwierano rzadko ze względu na przeciągi – używano ziół zapachowych, a w modnych salonach pot pourrie. Były to ozdobne naczynia fajansowe lub porcelanowe, do których wkładano zasuszone kwiaty lub korzenie zmieszane z piżmem i prażoną solą. Rozstawiano też gotowe kadzidełka i flakoniki z trwałym kwiatowym zapachem, a w szafach i komodach z bielizną umieszczano płócienne pachnące woreczki. Przenikanie się wielu zapachów w niewietrzonych, zatęchłych wnętrzach tworzyło niepowtarzalną woń, charakterystyczną i inną dla każdego domu.

II. Pomieszczenia reprezentacyjne - salon, bawialnia, buduar
Miejscem spotkań domowników był salon. Codziennie po południu albo wieczorem gromadzono się wokół pani domu, aby spędzić kilka godzin na rozmowach, muzykowaniu, drobnych zajęciach – robótki, gry w karty, lektury książek – i zabawie. W salonie każdy miał swój fotel (tylko dla starszych), krzesło lub podnóżek. Gdy zapadał zmrok, „dla uszanowania szarej godziny” nie od razu zapalano lampy czy świece. W półmroku toczono ciche rozmowy, czasami odmawiano modlitwy. Później, po zapaleniu świateł, wracano do poprzednich zajęć. Codzienny porządek zmieniał się, gdy przybywali goście. W rozświetlonym pomieszczeniu następował wtedy czas zabaw i rozrywek W latach dwudziestych XIX wieku na środku salonu pojawiła się nowość – strojna w cukierki, orzechy, szyszki i łańcuchy Bożonarodzeniowa choinka.
Pierwsze sale balowe pojawiły się już w okresie baroku w rezydencjach magnackich. Wcześniej miejscem spotkań i zabaw, głównie mężczyzn, były tzw. pokoje kompanii. Nie miały one jednak charakteru reprezentacyjnego. Wraz ze zmianami obyczaju, gdy życie towarzyskie zaczęło się skupiać wokół kobiet, pokoje te przekształciły się w sale balowe, salony, bawialnie, buduary. Sale balowe, choć pięknie wyposażone, ale puste i przez większą część roku wychłodzone, nie nadawały się do codziennych spotkań. Jesienią, na całą zimę, zamykano je, wraz z dużymi pokojami. Rodzina spotykała się odtąd w mniejszej bawialni, saloniku, a nawet w sypialni pani domu – tak było do lat dwudziestych XIX wieku.
W XIX wieku moda na urządzenie salonu zmieniała się kilka razy. Na początku wieku obowiązywał styl empirowy – „we francuskim guście” – mahoniowe, monumentalne meble zdobione brązami; dotychczasowe biało-złote, lekkie i wygodne (styl Ludwik XVI) trafiły na strychy lub były wykorzystywane w pracach gospodarczych. Dumą ówczesnych salonów były: na podłodze – wzorzyste, drewniane posadzki; na ścianach – iluzjonistyczne pejzaże, na przykład z greckimi ruinami, lub modne tapety; na sufitach i drzwiach – sztukateria: rozety, maski, girlandy. Ponadto wnętrza zdobiły kominki, piece, kolumny, liczne lustra, rzeźby, popiersia, bibeloty z podróży i misternie upięte białe firany. Zdarzało się, że w domach urządzano mniejsze saloniki w tzw. stylu orientalnym: chińskim, perskim, japońskim. Ze względu na kruchość sprzętów rzadko jednak z nich korzystano.
W salonach w latach dwudziestych XIX wieku, po epoce mebli „antycznych”, pojawił się styl biedermeierowski. Meble były lżejsze, jasne, wygodne, z drewna krajowego, często intarsjowane, o pasiastych, jedwabnych obiciach. Do umeblowania wnętrza nieodzowny był ich jednolity garnitur: kanapa, stół (np. na lirach) z krzesłami, zwanymi też stołkami, serwantka, drewniane postumenty pod popiersia i wazy, żardiniera, podnóżek. Kominki osłaniano ekranami obitymi „kanwową robotą” pani domu. Całości dopełniały: instrument muzyczny, stoliki karciane, a w kątach drewniane spluwaczki, tzw. kraszuarki.
Obok salonu coraz częściej pojawiał się mniejszy salonik, łączący funkcje bawialni i gabinetu do pracy, zwany buduarkiem. Urzędowała w nim pani domu. W następnych latach oddzielne saloniki miały dorastające córki. Wnętrze takiego saloniku było wytworniejsze, barwniejsze, z dużą ilością żywych roślin, z niewielkimi mebelkami, obowiązkowo z biureczkiem lub sekretarzykiem oraz ze stolikiem do robótek ręcznych i ogromną ilością porozkładanych bibelotów i modnych powieści. Biedermeierowski salon i buduar przetrwały w wielu polskich domach do początków XX wieku, weszły bardzo mocno w polską tradycję. W latach czterdziestych pojawiła się kolejna moda z Francji – salony umeblowane w stylu Ludwik Filip. W Polsce te ludwiki nazywano popularnie simmlerami (od nazwiska warszawskiego przedsiębiorcy meblowego Jakuba Simmlera). Były to sprzęty ciężkie, różnorodne stylowo (odwołania do renesansu, baroku, gotyku), solidne, o bogatej snycerce, z dużą ilością metalowych ozdób. Preferowano meble miękkie, o pikowanym oparciu, z ozdobnymi frędzlami i pasmanterią, oraz niskie kozetki, sofy, foteliki bez bocznych poręczy (ze względu na krynoliny). Nowy był też sposób ustawiania mebli, bardziej fantazyjny, niesymetryczny, stawiano je tylko pod ścianami. We wnętrzach salonów pojawiło się dużo tkanin: dywanów, narzut, poduszek, serwet, zasłon i draperii z ciężkiego pluszu, aksamitu, grypsu. Na stołach, obok świec, lamp, kadzielniczek z wonnościami, tzw. westalek, układano albumy, roczniki czasopism, książki, a od połowy wieku zupełną nowość: fotografie – rodzinne lub znanych osobistości. Na etażerkach, komódkach i w serwantkach dominowały wymyślne drobiazgi. Nierzadko salon sprawiał wrażenie przeładowanego i pstrokatego. Przed tym zjawiskiem ostrzegały czasopisma kobiece.
Przepych i barwność skończyła się na początku lat sześćdziesiątych XIX wieku, wraz z nastaniem okresu żałoby narodowej. Wnętrza były już skromniejsze, często z patriotycznymi akcentami: fotografiami powstańców lub członków rodziny w ubiorach narodowych. Dominowała czerń (meble, zasłony, portiery). Żałobna moda po kilku latach ustąpiła i salony wróciły do dawnej świetności i kolorów.

III. Inne pokoje
W XIX wieku wzrosła potrzeba wygody, komfortu i intymności. W związku z tym w pałacach, rezydencjach i kamienicach wykształciły się funkcje poszczególnych pokoi. Zanikły wyraźne podziały na część kobiecą i męską. Pomieszczenia były teraz bardziej przemieszane, obok pokoi paradnych: sali balowej, salonu, jadalni, sali bilardowej, palarni, znajdowały się pokoje mieszkalne: sypialnia, pokoje gościnne, dla służby, łazienka oraz pomieszczenia gospodarcze: kuchnia, spiżarnia, apteczka.
Jadalnia – zwana też pokojem stołowym
Pomieszczenie to było przeznaczone do spożywania głównych posiłków: obiadu i kolacji. Jego ściany ze względów praktycznych często wykładano boazerią, którą dodatkowo urozmaicano obrazami z martwą maturą, portretami przodków, a niekiedy zmywalną tapetą; na podłodze układano już nie „posadzki do woskowania”, lecz zwykłe deski.
Klasyczne urządzenie jadalni stanowił ustawiany na środku rozsuwany stół, kilka tuzinów krzeseł z wyplatanymi trzciną zapleckami, jeden lub dwa duże kredensy do sreber i porcelanowych serwisów, pomocnicze konsolki i stoliczki. Bezwzględnie konieczna była prasa do serwet – do ich karbowania i prasowania, a od lat czterdziestych stolik pod samowar. Stół oświetlała ruchoma, nisko zawieszona lampa, czasami dodatkowo, przy kolacji, świeczniki.
Bezpośrednio z jadalnią połączony był kredens – niewielkie pomieszczenie, gdzie stały szafy na sztućce, zastawy, szkła, obrazy, serwety, maszynki do gotowania wody, jajek, kawy itp. Tam kredencerze i chłopcy kredensowi szykowali nakrycia stołowe i wykonywali drobne prace kuchenne. Tam też znajdowały się drewniane tapczany, rodzaj ław z wysuwaną na noc szufladą, przeznaczone na posłania dla służby.
Sala bilardowa
W XIX wieku w kręgach zamożnych Polaków, głównie mężczyzn, bardzo modna stała się gra w bilard. W tej dużej sali, obok stołu bilardowego, umieszczano niewielkie składane stoliki karciane oraz stoliki do gry w warcaby i szachy, a przed kominkiem – wygodne fotele.
Palarnia
Był to pokój służący odpoczynkowi i rozrywce, typowo męski. W I połowie XIX wieku prosto umeblowany, funkcjonalny, pełnił też rolę pokoju myśliwskiego, na jego ścianach rozwieszano trofea myśliwskie, a w gablotach umieszczano broń. Najważniejszym sprzętem była fajczarnia, mebel do ustawiania modnych fajek tureckich, „stambułek”, z długimi cybuchami lub podobnych polskich „staszówek”, które były dużo tańsze. W fajczarni trzymano do kilkudziesięciu fajek, ponieważ gościa wypadało częstować fajką już nabitą.
W II połowie wieku palarnię zaczęto nazywać z francuska „fumoirem”. Zmienił się też wystrój tego pokoju. Zaczęto go urządzać z przepychem, na wschodnią modłę: tureckie tkaniny, broń, pod ścianami otomany, i z dodatkowym… fotelem na biegunach.
Po obiedzie w palarni lubił przesiadywać pan domu, ubrany w turecki szlafrok, fez i ranne pantofle bez pięt (podstawowy prezent od rodziny!).
Gabinet (kancelaria)
Był to skromnie umeblowany pokój pracy pana domu. Tu pan przyjmował interesantów, ludzi pracujących w majątku, tu załatwiał korespondencję, sprawdzał rachunki. Na biurku, obok lampy i przycisku do papieru, stał lichtarz ze świecą, nad którą rozgrzewano lak; przy ścianach – szafy na rejestry i książki, kasa na pieniądze, krzesła dla interesantów, i dla higieny – spluwaczki.
Biblioteka
Biblioteki w pałacach i większych dworach znajdowały się w wydzielonych pomieszczeniach. Cenne księgozbiory gromadzono wiele dziesiątków lat, a do opieki nad nimi zatrudniano specjalnych pracowników, niekiedy wybitnych uczonych. Książki umieszczano w zamawianych przeszklonych szafach. Stanowiły one ozdobę wnętrza. W bibliotece znajdowały się stoły, biurka, pulpity, na ścianach wisiały mapy i sztychy, a przed kominkiem stały fotele i kanapy. Zdarzało się, że wieczorami schodziła się tam cała rodzina (zamiast do salonu). Rano do biblioteki zaglądała pani domu, aby poczytać modną powieść.
Sypialnia
Na początku XIX wieku w większych rezydencjach były zazwyczaj dwie sypialnie: pani i pana domu, oraz dwie przylegające do nich ubieralnie. Sypialnie urządzano z przepychem i szczycono się nimi przed domownikami i gośćmi. Oprócz wspaniałego łoża – na przykład empirowego: mahoniowego, w kształcie gondoli, zdobionego brązami, z draperią, które ustawiano wzdłuż ściany, na podwyższeniu – znajdował się tam szezlong do odpoczynku dziennego oraz kosztowna toaletka, tzw. gotowalnia, z brązu, srebra albo marmuru. Na toaletce rozkładano drogie srebrne przybory toaletowe, rzadziej porcelanowe czy kryształowe. Przed toaletką stało małe krzesełko bez oparcia lub taborecik. Taki zestaw otrzymywała zwykle panna młoda w podarunku ślubnym. Po porannej toalecie całość sprzętu nakrywano „welonem”, tj. zasłoną z przezroczystego białego muślinu lub koronki; zwyczaj ten przetrwał do końca XIX wieku.
Z biegiem lat sypialnia stawała się skromniejsza i coraz bardziej użytkowa. Nie była już pokojem „na pokaz”, lecz zwykłym, mieszkalnym pomieszczeniem. Łóżka stały się mniej monumentalne i ozdobne, pojawiły się przy nich dodatkowe mebelki: małe biurka, stoliki, kanapy oraz praktyczne dwa stoliki nocne, z miejscem na lampkę, a w środku – na nocnik. Niezbędnym meblem była komoda. Przechowywano w niej bieliznę, a na wierzchu, dla dekoracji, ustawiano drobne przedmioty i fotografie. Obowiązkowy w pokoju był klęcznik. Przy nim, pod świętymi obrazami i krucyfiksem chroniącym rodzinę, odmawiano pacierze.
W połowie XIX wieku w sypialni umieszczono nowość: tzw. myjnik, czyli umywalnię. Była to mała, niska szafka z marmurowym blatem, z trzech stron otoczona balustradą. Na blacie stawiano miednicę i dzbanek – z fajansu lub porcelany – oraz mydelniczki, wewnątrz trzymano wiadro na brudną wodę. Umywalnię osłaniano parawanem.
W XIX wieku dużą wagę przykładano do pościeli. Łóżka do połowy wieku, czyli do czasu gdy pojawiły się stalowe sprężyny, blejtramy i siatki, grubo wyściełano. Przeważnie dwoma materacami – ze słomą i wełną – oraz rodzajem pierzyny, a od lat trzydziestych XIX wieku materacem z końskiego włosia. Poduszki umieszczano na włosianym wezgłówku, a w nogach dodawano małą pierzynkę, tzw. bet. Bieliznę pościelową szyto z płótna, batystu, muślinu. Poszwy – te pojawiły się dopiero w latach sześćdziesiątych – i poszewki były haftowane, z mereżką, koronkami i falbankami. Dodatkowo znaczono je haftem krzyżykowym lub atłasowymi monogramami właścicieli. Łóżka na dzień przykrywano kapami, wykonanymi z tej samej tkaniny co firanki; od połowy XIX wieku nakrycia były inne, często robione szydełkiem lub zszywane z kawałków pociętych niemodnych już drogich sukien.
Do sypialni przylegała garderoba, tzw. ubieralnia. Był to pokój z szafami, komodami, kuframi na rzeczy zimowe, dużym stołem, na którym czyszczono ubrania, rozkładano materiały do szycia, prasowano. Garderoba służyła czasami do ubierania się pana lub pani domu. Wtedy ustawiano w niej duże lustro, zwane psyché, toaletkę damską lub małą toaletkę męską.
Określenie „garderoba” stosowano także do innych pomieszczeń, w których albo znajdowała się duża ilość rozmaitych mebli, na przykład skrzyń, kufrów, lub były to pokoje bez przeznaczenia, przypadkowo umeblowane.
Pokoje dziecinne
Pokoje dla dzieci umieszczano w głębi domu, z dala od pomieszczeń reprezentacyjnych, często na piętrze lub na poddaszu. Nie musiały być one duże czy słoneczne. Umeblowanie ich było skromne. Oprócz niezbędnych dziecinnych mebli i zabawek znajdowały się tam meble dla mamki i bony. Na ścianach, ze względu na wysoką wówczas śmiertelność dzieci, zawsze wisiały święte obrazki. Dzieci niekiedy ubierano w biało-niebieskie kolory maryjne lub habit. Najmłodsze mieszkały osobno, osobno też dzieci kilkuletnie, które oprócz sypialni miały pokój do nauki. Najstarsze kilkunastolatki przenosiły się do pomieszczeń „dorosłych”. Dziewczęta otrzymywały wtedy własny pokój, urządzony wytwornie, ale bez przepychu: delikatne meble, jasne kolory wnętrza. Nie było reguł dotyczących wyglądu pokoju dla chłopców. Dzieci od najmłodszych lat starano się hartować. Dbano o ich regularny i pracowity tryb życia. Mycie i ubieranie się zajmowało pół godziny. Od godziny 6.00 rano aż do kolacji, którą podawano o 8.00 wieczorem trwała nauka – z przerwami na śniadanie, obiad i rekreację.
Pokoje gościnne
W I połowie XIX wieku nie dbano o pomieszczenia gościnne. Z tego względu przybywający mieli najczęściej ze sobą pościel, a nawet nocnik. Kierowano ich na nocleg do oficyn, bocznych pawilonów (w pałacach magnackich), czasem do pokoju bawialnego (we dworze), a nawet do stajni czy ogrodu. Od połowy wieku ten obyczaj zaczął się zmieniać i dla gości przeznaczano już osobne pokoje. Było w nich łóżko z czystą pościelą, szafka z nocnikiem, umywalnia.
Pomieszczenia dla służby
W I połowie XIX wieku służbę umieszczano byle gdzie, zawsze jednak blisko pokoju pana lub pani domu. Służący spali w sieni, przedpokoju, w kredensie, garderobie lub gdziekolwiek na podłodze. Tylko kuchmistrz, kamerdyner i ochmistrzyni mieli własne stancje – w oficynie lub na poddaszu pałacu. Miejscem, gdzie się wszyscy schodzili, była izba czeladna, kredens, garderoba. Od połowy wieku zaczęto o służbę bardziej dbać. Dla służących wydzielano osobne pokoje z prostymi meblami, mieszczące się na tyłach domu, w przybudówkach lub na poddaszach.
Łazienka
W XIX wieku zabiegi higieniczne odbywano rzadko. Był to temat drażliwy, pomijany we wspomnieniach.
Klozety, czyli tzw. kakuary (franc. cacade, stolec), „kakatorium” (ustęp), znajdowały się tylko w nielicznych rezydencjach, zwykle przy sypialni państwa. Był to rodzaj fotela z miękkim tyłem i poręczami, z otworem, w który wstawiano naczynie ceramiczne (tzw. donica), a później wiadro. Czasem był też drugi „kakuar”, dla pozostałych domowników. Umieszczano go w komórce pod schodami lub w korytarzu. Najczęściej jednak korzystano z nocnika lub z zewnętrznego ustępu. Druga połowa XIX wieku przyniosła nowość: „indory” (klozety zamykane hermetycznie) i „waterklozety” (zakładane rzadko ze względu na brak lokalnej kanalizacji).
W XVIII wieku nastała moda na pałacowe łazienki. Były to pomieszczenia bogato wyposażone, „na pokaz”, rzadko używane. W XIX wieku pojawiły się w niektórych dworach i pałacach. W wydzielonym pomieszczeniu, często w suterenie, ustawiano wannę (drewniana, a od połowy wieku cynowa lub miedziana) i niezbędne akcesoria. Kąpiel wymagała pomocy kamerdynera lub garderobianej.
Pralnia
Zwykle mieściła się w dużym pomieszczeniu, w osobnym budynku, często nad wodą. Prano bezpośrednio w bieżącej wodzie albo w domu. W pralni znajdowało się wielkie palenisko, kotły, wiadra, magiel, żelazka. Wielkie pranie, ze względu na posiadane duże zapasy czystej bielizny, odbywało się rzadko. Było stałą domową ceremonią.
Kuchnia, spiżarnia
Kuchnie były bardzo obszerne. Do połowy XIX wieku wznoszono dla nich osobne budynki, niekiedy połączone z domem mieszkalnym galerią lub podziemnym tunelem. Około połowy XIX wieku, gdy zmniejszono liczbę służby i zaczęto mniej obficie jadać, kuchnie przeniesiono do suteren rezydencji lub sytuowano je w bocznym skrzydle.
Do lat trzydziestych w kuchennym wnętrzu dominowało otwarte palenisko z rusztami i rożnem. Był jeszcze duży piec do pieczenia chleba, ciasta, mięsiw oraz mniejsze piecyki, tzw. szabaśniki. W latach czterdziestych pojawiły się kuchnie zwane angielskimi, murowane, z cegły lub kafli, z ukrytym ogniem, przypominające konstrukcję kuchni węglowej.
Pośrodku takiego pomieszczenia, na kamiennej lub ceglanej podłodze, stał duży stół, a naokoło szafki i półki na rondle i naczynia. Do ważnych przyborów należał piecyk do palenia kawy i niezliczona ilość noży i tasaków (nie znano jeszcze maszynki do mielenia).
Po kuchni od rana do wieczora kręciło się mnóstwo osób.
Pani domu miała tylko pewną znajomość sztuki gotowania i w sposób ogólny nadzorowała prace. Osobiście, ale też przy pomocy ochmistrzyni czy rezydentki, zajmowała się smażeniem konfitur, kandyzowaniem owoców, czasami szykowała specjalną leguminę. Młodych dziewcząt nie uczono gotowania.
Masowo gromadzono przepisy kulinarne i korzystano z licznie wydawanych od połowy XIX wieku książek kucharskich.
W kuchni z mięs najwyżej ceniono wołowinę, ponadto podroby, drób i dziczyznę. Spożywano dużo raków, ryb słodkowodnych i morskich, a zwłaszcza śledzi. Przysmakiem było czerwone masło rakowe (masło utłuczone ze skorupkami ugotowanych raków). Jarzyny jadano wyłącznie gotowane, na surowo tylko rzodkiewki albo ogórki w mizerii; nawet sałatę przelewano wrzątkiem. Wiele było przepisów na ciasta, na przykład na słynne baby szafranowe, leguminy, marcepany i inne desery, kunsztownie przyozdabiane. W książce kucharskiej obowiązkowo znajdowały się przepisy na „sekrety kucharskie” i „konsumpcyjne niespodzianki”: na gotowane, siekane ryby, formowane w kształcie ptaków, odpowiednio zapieczone, którym dodawano skrzydła z prawdziwych piór. Autorzy książek udzielali też porad dotyczących zastawiania stołu czy przepisów na wyroby spiżarniane.
Ważnym sprzętem w XIX wieku były apteczki: jedna z ziołami, nalewkami i preparatami leczniczymi, a druga z kupionymi, a więc drogimi, smakołykami: rodzynkami, cytrusami, korzeniami, kawą, cukrem (cukier był bardzo drogi, dlatego cukiernicę na stole zamykano na kluczyk), herbatą, cykatami (smażone skórki cytrusów), butlami rumu i araku, oliwą, żółtymi serami. Apteczką zwano rodzaj wielkiej szafy, często z drewna, z listewkami ułożonymi w kratę (dla przepływu powietrza). Była ona zamykana na klucz, który trzymała pani domu bądź zaufana „panna apteczkowa”.
Mniej cenne zapasy, które robione masowo w domu prawie przez cały rok, przechowywano w spiżarni. W tym dużym pomieszczeniu, nieogrzewanym, z kamienną posadzką, rozstawiano wokół ścian rzędy szaf, półek, a na suficie umieszczano haki na kiełbasy, mięsa, grzyby, w skrzyniach trzymano kasze, mąki, suszony groch.
W I połowie XIX wieku powoli zaczęto odchodzić od kuchni staropolskiej, obfitej, ostrej, mocno korzennej, jak również od wschodnich słodyczy. Nasiliły się wpływy kuchni zachodniej, zwanej francuską. Potrawy stały się lżejsze, bardziej urozmaicone, stół zadbany, z jednolitymi serwisami, udekorowany kwiatami w wazonach i plecionymi girlandami zieleni.
Dowolność godzin podawania posiłków była ogromna. Dzień zaczynano od kawy, która „rozkwieca serca, budzi koncepta, zapala wyobraźnię”. Na tę poranną kawę oraz „wyborne sucharki”, biszkopty, obwarzanki domownicy i goście rzadko schodzili do jadalni. Zwykle służba roznosiła je po pokojach. Czasem zamiast kawy pijano czekoladę z cynamonem lub wanilią, od lat dwudziestych – kakao, a od połowy wieku – herbatę; mężczyźni nierzadko wypijali kieliszek nalewki. Właściwe śniadanie, bardziej obfite, podobne do dzisiejszego, spożywano później, i też nie było konieczności spotykania się na nim w jadalni.
Najważniejszym punktem dnia był obiad, czasem około południa, czasem około szóstej wieczorem, wtedy nie jadło się już kolacji. Porę obiadu oznajmiał specjalny gong. Obowiązywała punktualność i uroczysty strój, nawet jeśli byli tylko sami domownicy. Przy stole zasiadały starsze dzieci, młodsze jadły w swoich pokojach. Obiad był zawsze posiłkiem obfitym, celebrowanym. Składał się zwykle z sześciu potraw, zawsze była zupa i pieczyste, a po obiedzie koniecznie kawa w salonie.
W połowie XIX wieku bardzo się przyjęły, zwłaszcza w Warszawie, popołudniowe lub wieczorne herbatki, czasami tańcujące. Poczęstunek na nich nie był zbyt kosztowny i pracochłonny: napoje, ciasta, lody, grzanki. Te spotkania miały charakter wyłącznie towarzyski.
Równie popularny, choć zupełnie inny był zwyczaj święconego. W każdej rezydencji wystawiano stoły uginające się od jadła. Goście wędrowali od jednego domu (i stołu) do drugiego, a później, „na mieście”, komentowali i porównywali poczęstunki.

IV. Robótki ręczne
W XIX wieku do kobiecego gospodarstwa należała opieka nad garderobą własną i domowników, troska o zaopatrzenie domu w odpowiednią ilość bielizny stołowej, pościelowej, kuchennej, w firany, zasłony itp. W I połowie wieku do obowiązków kobiecych należał też wyrób tkanin, choć na początku wieku kołowrotek wyrzucono z salonu i odtąd pani domu czuwała tylko nad wyrobem przędzy i tkanin oraz ich barwieniem. Damy oprócz tych obowiązkowych zatrudnień miały sporo wolnego czasu i wypadało im się koniecznie czymś zająć. Najchętniej popularnymi w całym stuleciu ręcznymi robótkami. Zamożne panie szyły więc coś dla przyjemności, biedniejsze własną odzież. W każdym domu były zapasy przyborów do szycia (szczególnie nici), a od połowy wieku także żurnali z tablicami wykrojów. Przybory przechowywano w specjalnych szkatułkach lub w stoliczkach do robótek (z podnoszonym blatem i wewnętrznymi przegródkami, szufladkami). Stoliki te stały w buduarze, czasem w salonie. Maszynę do szycia – z chwilą, gdy się pojawiła w II połowie XIX wieku – od razu skierowano do garderoby i zatrudniono do niej szwaczkę. Zamożne kobiety uważały tę pracę za ciężką i niezdrową i nigdy do niej nie zasiadały.
Do robótek ręcznych służyły tamborki, czyli małe kółka, na które naciągano tkaninę do haftowania. Chętnie haftowano na kanwie, czyli na specjalnej tkaninie z wyrysowanym wzorem, którą po ukończeniu pracy usuwano. Używano też szydełek, metalowych lub kościanych, drutów, klocków do wiązania koronek. Naukę szycia ręcznego i haftu dziewczynki poznawały wcześnie. Wykonane przez nie wyroby były tradycyjnymi prezentami dla domowników. Pierwszą robotą na drutach była pończocha, której wykonanie miało młode damy nauczyć niezbędnej w dorosłym życiu cierpliwości. Następnym stopniem wtajemniczenia było cerowanie, mereżkowanie, a potem nauka kroju i szycia. Po ślubie wiele czasu zajmowało kobietom obszywanie dzieci.
Roboty ręczne miały swoją porę i miejsce. Na przykład cerowanie i reperowanie odzieży zwykle odbywało się rano i tuż po południu: w sypialni, garderobie, buduarku, nigdy w salonie. Do salonu można było zabrać delikatne robótki: haftowanie, mereżkowanie, wyszywanie na kanwie. Pani domu nieraz prosiła odwiedzające ją znajome o pomoc przy robótce. W salonie szycie koszul z prostego płótna albo sukna czy robienie szarpi do opatrywania ran (rodzaj bandaża ze starej bielizny) możliwe było tylko w dniach powstań i w czasie Wielkiego Postu – dla szpitala, kościoła, ochronki.
Moda na ręczne robótki szczególnie rozwinęła się w II połowie XIX wieku, gdy w domach zaczęto wszystko osłaniać tkaninami. Szyto więc futerały na szczotki, ekrany do świec, haftowano taśmy do firan itp. Wyrabiano mnóstwo przedziwnych, często zupełnie bezużytecznych drobiazgów, jak na przykład „postumenty do biletów”.
Do ulubionych zajęć należało też rysowanie i malowanie obrazków (zachowało się wiele tek z rysunkami z podróży), malowanie na białej porcelanie oraz wycinanki. Mody te rozpowszechniały coraz liczniejsze pisma kobiece.

V. Rozrywki
Kiedyś ludzie często spotykali się ze sobą, a okazji do rozrywek i spotkań towarzyskich było sporo. Na co dzień spacery, przejażdżki po modnych ulicach, parki, bardziej od święta koncerty, teatry, a nawet oglądanie takiej osobliwość jak człowiek karzeł.
Elity towarzyskie, intelektualiści, literaci, artyści, ludzie polityki zbierali się w salonach, by podyskutować i wymienić poglądy. Przez cały XIX wiek, aż do 1939 roku, w salonach Warszawy i innych dużych miast tętniło życie intelektualne. Spotkania urządzano w pałacach arystokracji, rezydencjach wielkiej burżuazji (od połowy XIX w.), w mieszkaniach znanych i ciekawych ludzi. Na te elitarne spotkania chodzono w określone dni i godziny do tego samego domu. Bywanie tam stanowiło wyróżnienie, bo nie zapraszano byle kogo. Trzeba było mieć jakieś zasługi albo odpowiednie pochodzenie. W Warszawie po upadku powstania listopadowego wielką rolę w rozbudzaniu życia intelektualnego odegrały salony artystyczno-literackie, działające w latach 1832–1860.
Ulubioną formą zabawy była siurpryza, czyli feta z okazji imienin czy urodzin kogoś z rodziny lub dostojnego gościa. Fety urządzano różnie, od skromnych domowych (dekoracja pokoju, deklamacje) po duże inscenizacje na wolnym powietrzu, z baletem, śpiewami i fajerwerkami. Po fecie następował całonocny bal. W przerwach między tańcami zasiadano do kolacji lub korzystano z bufetu. Roznoszone były też słodkości, przede wszystkim lody, a rano serwowano obfite śniadanie.
Wielką popularnością cieszyły się bale kostiumowe. Częstą balową atrakcją było „chłopskie wesele”. Najpiękniejsza panna i kawaler udawali młodą parę, a reszta gości – orszak weselny. Równie dobrze bawiono się na znacznie skromniejszych wieczorkach tanecznych w salonach, tylko przy akompaniamencie fortepianu.
Ze spotkań towarzyskich popularne były popołudniowe lub wieczorne herbatki z symbolicznym poczęstunkiem i występem znanej osoby (II połowa XIX w.), wieczory muzyczne z udziałem wykonawców amatorów i amatorskie przedstawienia teatralne. Z większym rozmachem urządzano szarady, gdzie za pomocą kolejnych teatralnych odsłon obrazowano znaczenie wybranego uprzednio słowa, a zadaniem publiczności było jego odgadnięcie. Inna salonowa rozrywka to „żywe obrazy”. Inscenizacja modnego najczęściej obrazu wymagała wielu przygotowań, co samo w sobie już było okazją do spotkań. Niektóre spektakle powtarzano po kilka razy.
Dużą popularnością cieszyły się loterie fantowe i bardziej proste zabawy w ciuciubabkę czy „mączkę” (zębami podnoszono pierścionek z usypanej góry mąki). Nietypowa, bo przy stole jadalnym, była zabawa zwana zimną kolacją. Jej uczestnicy podawali sobie z ręki do ręki, pod obrusem, rozmaite dziwne przedmioty (wtajemniczeni wcześniej ustalali menu) i w razie jakiejkolwiek reakcji dawano fanty. W pamiętnikach można znaleźć opis, jak piorunujący efekt wywołała wilgotna zamszowa rękawiczka wypełniona piaskiem (dziewczęta „dostały spazmów”).
Niektórzy woleli inny rodzaj zabawy, na przykład konkurs literacki. Bardzo chętnie grano też w karty, w XIX wieku najczęściej w wista. Na partyjkę schodzili się domownicy, przyjeżdżali znajomi. W grze uczestniczyły także kobiety, ale w wersji hazardowej wista nie brały udziału. W domu, w wolnych chwilach, chętnie sięgano po powieści. Przepisywano nawet wybrane fragmenty do pięknie oprawionych sztambuchów.
Zupełnie inną „rozrywką” były zwierzęta, od oswojonych, egzotycznych i dzikich po popularne kanarki i małe pieski. Dla tych ostatnich urządzano niekiedy bale kostiumowe i wieczorki tańcujące.
© Muzeum Pałac w Wilanowie 2011. Wszelkie prawa zastrzeżone.
stat